Rajski Bunaken. Wynajęta łódź dowozi nas wprost do naszego resortu o przyjemnej nazwie „The Village Bunaken”. Już na plaży wita nas instruktor nurkowania i objaśnia panujące tutaj zasady. Po chwili trafiamy do przytulnej, drewnianej chatki z dużym tarasem i widokiem na plażę. Z tą plażą to trochę przesadziłem. Co prawda morze jest na wprost naszych oczu, ale dostępu do niego skutecznie broni wąski pas lasu namorzynowego. Kto widział, ten wie o co chodzi, a kto nie, to niech wyobrazi sobie sterczące pionowo z wody drewniane „kolce” niczym część starożytnych fortyfikacji obronnych. Las ten ma jednak pewną olbrzymią, przynajmniej dla Marcina, zaletę – daje trochę cienia, co przy temperaturze trzydziestu stopni jest nie do przecenienia. Jest błogo i przyjemnie, pomimo że w chatce nie ma klimatyzacji. Rozgrzane powietrze mieli tylko duży wiatrak.
Sulawesi, czyli deszczowy raj bez plaży
786
poprzedni post