Co warto zobaczyć na wyspie Sal?
Wyspa Sal to jedna z bardziej popularnych wysp Republiki Zielonego Przylądka. Na jej rozwój i popularność miało wpływ uruchomienie lotniska w Santa Maria, a co za tym idzie rozwój turystyki i napływ turystów, głównie zorganizowanych wycieczek biur podróży.
Obecnie z Polski bezpośrednio można się tam dostać właśnie poprzez zakupienie zorganizowanej wycieczki lub poprzez wykupienie lotu czarterowego, gdyż tylko czartery z biur podróży latają tam bezpośrednio. Lot jeszcze niedawno zajmował ponad 10 godzin, gdyż konieczne było międzylądowanie z tankowaniem, a obecnie, jeśli warunki atmosferyczne pozwalają, międzylądowanie nie jest konieczne i lot z Warszawy trwa około 7 godzin.
No dobrze, a jak już się znajdziemy na wyspie, to czy faktycznie jest co na niej robić? Nie oszukujmy się… Wyspa Sal to jedna wielka pustynia w Afryce. Przepiękne plaże, turkusowa woda przyciągają co roku tysiące turystów i trzeba przyznać, że plaża w Santa Maria to jedna z piękniejszych plaż jakie widzieliśmy. Brakuje co prawda palm dających trochę cienia w ciągu dnia, jednak osoby nastawione wyłącznie na plażowanie będą zadowolone.
A jeżeli chodzi o zwiedzanie… tu będziemy obiektywni i szczerzy. Oprócz uprawiania sportów wodnych za bardzo nie ma co robić. Jeden dzień wystarczy w zupełności na zwiedzenie całej wyspy. My wypożyczyliśmy samochód i właśnie tyle przeznaczyliśmy na zwiedzanie. A czasu było aż za dużo…
Poniżej przedstawiamy nasz plan zwiedzania, obejmujący wszystkie największe atrakcje wyspy.
Mieszkaliśmy w Santa Maria, więc nasze zwiedzanie zaczęliśmy od tego miasteczka. Małe, urokliwe miasteczko, z molo, które wydaje się być centrum życia na wyspie. Codziennie odbywa się tu targ rybny i jest nie lada atrakcją dla turystów. Zdecydowanie warto odwiedzić ten punkt, który jest jednocześnie głównym miejscem stacjonowania łodzi lokalnych rybaków.
Jeżeli chodzi o Santa Maria to jest na tyle małe, że wszędzie jest blisko. Z molo dojdziecie na piechotę w 5 minut do cmentarzyska muszelek, czyli plażę, na której jest więcej muszelek niż piasku.
Dodatkowo można się pokusić o spacer do Viveiro Botanical Garden. Nie napiszemy Wam czy warto, gdyż byliśmy tam przed 10 (godziną otwarcia) i nie dane nam było sprawdzić jak jest w środku. Jednak w większość przewodników poleca to miejsce.
Z Santa Marii ruszyliśmy na północ. Naszym pierwszym przystankiem była mała, malownicza wioska Murdeira z widokiem na Lwią Górę. Przyjazne miejsce na kawkę lub kąpiel w malowniczej zatoczce. Po drodze do następnego punktu warto zahaczyć też o Pulmeirę – wioskę rybacką.
Buracona – miejsce w którym można zobaczyć Blue Eye Cave i niesamowitą grę świateł. W zależności od tego w jakim terminie przyjedziemy, Blue Eye będzie większe i bardziej spektakularne lub mniejsze. My odwiedzając je w styczniu zobaczyliśmy niestety małą część błękitnego oka. Samo miejsce jest mocno nastawione na turystów i biletowane. Na miejscu możemy napić się drinka lub piwa w barze z widokiem na ocean. Warto podjechać aby zobaczyć formacje skalne i rozbijające się o nie fale. Efektu wow nie było, ale jest to jedno z ciekawszych miejsc na wyspie.
Po Blue Eye ruszyliśmy przez pustynię zobaczyć najprawdziwszą fatamorganę! Zanim jednak do niej dotarliśmy musieliśmy pokonać kilka kilometrów bezdroży.
Warto tu wspomnieć, że poruszanie się samochodem po tej okolicy jest z pewnością niezapomnianym przeżyciem i nie lada wyzwaniem. Żadnych dróg czy kierunkowskazów. Często mieliśmy wątpliwości czy aby na pewno Google się nie myli kierując nas w stronę wielkiej sterty kamieni. Jednak za każdym razem odnajdowaliśmy dobrą drogę i już po kilkunastu minutach podziwialiśmy fatamorganę.
Zawsze myślałam, że fatamorgana jest w bajkach i tak naprawdę nie istnieje. A tu ją widziałam! Widziałam wodę, której tak naprawdę nie było. Nie do końca chciałam wierzyć, że woda którą widzę jest złudzeniem, dlatego pojechaliśmy to sprawdzić. I co się okazało? Że faktycznie jej tam nie ma!
Następnym naszym przystankiem były saliny w miejscowości Pedra de Lume. Saliny są jedną z większych atrakcji na wyspie. Na miejscu można się poczuć jak na wakacjach nad morzem martwym i wykąpać się w słonym jeziorze. Kąpiel podobno ma właściwości lecznicze, więc chętnych nie brakuje. Na miejscu są prysznice dzięki którym można z siebie zmyć pozostałości po słonej wodzie. Wejście kosztuje 5 euro.
Przed wyjazdem największą ciekawość wzbudzała we mnie plaża rekinów i chociaż już niejednego rekina podczas nurkowania widziałam, to możliwość brodzenia z nimi bez płetw wydała mi się niezwykle atrakcyjna. I się nie pomyliłam. Dla mnie była to największa atrakcja na wyspie. Miejsce jest o tyle ciekawe, że przez cały rok można tu zobaczyć baby sharki, które przepływają między naszymi nogami i się kręcą cały czas w pobliżu. Gdy już będziemy mieli dosyć i napatrzymy się na małe rekinki, możemy przejść trochę dalej i poobserwować z daleka dorosłe osobniki pilnujące swoich małych pociech. Jeżeli jedziecie zwiedzać to miejsce na własną rękę, warto wziąć lokalnego przewodnika (na miejscu nie będziecie mieli problemów aby takiego znaleźć), który za 2 euro od osoby oprowadzi Was, opowie i wszystko pokaże. Co ważne, nie zapomnijcie butów do wody! Gdybyście jednak zapomnieli, na miejscu będziecie mogli takie kupić lub wypożyczyć.
Ponieważ cała nasza wycieczka trwała dopiero kilka godzin, a zobaczyliśmy już większość atrakcji na wyspie, postanowiliśmy też sprawdzić najnowszą z nich. Nową atrakcją na wyspie jest zjazd tyrolką ze wzgórza o wysokości ponad 100 m. Zjazd odbywa się z widokiem na ocean i dużą część wyspy. Podczas liczącego ponad 1000 m długości zjazdu można osiągnąć prędkość nawet do 100 km/h. Na górę zostaliśmy wwiezieni samochodami terenowymi, jednak ostatnie kilkadziesiąt metrów trzeba było pokonać na piechotę. Na górze organizatorzy zorganizowali mały poczęstunek z lokalnych produktów, a po degustacji krótką rozgrzewkę w rytm skocznej muzyki. Nam udało się trafić na piękny zachód słońca.
Co ważne, odbywają się tylko dwa zjazdy w ciągu dnia, na które trzeba trafić lub dowiedzieć się wcześniej, o której są, aby za długo nie czekać. My mieliśmy czekać 30 min, a czekaliśmy prawie dwie godziny, ale jak to się słyszy często na wyspie…no stress. Jeden zjazd kosztuje 45 euro/os.
To tyle jeżeli chodzi o zwiedzanie wyspy. Pod koniec dnia z pewnością będziecie mieli czas i siłę na zimne piwko w hotelu lub na plaży. Po więcej zdjęć zapraszamy do galerii.
Nasze wydatki:
wynajęcie samochodu – 60 euro
paliwo – 13 euro
tyrolka – 45 euro
Blue Eye – 5 euro/os
Shark beach – 2 euro/os przewodnik
2 komentarze
Bardzo ciekawa relacja! A czy udało się kiedyś Państwu zwiedzić Azory? Może macie jakieś wskazówki dla początkujących podróżnych? Dziękuję!
Dziękujemy Piotrze za ciepłe słowa. Na Azory jeszcze nie dotarliśmy, ale są one wysoko na naszej liście celów. Po powrocie z pewnością podzielimy się wrażeniami. Pozdrawiam serdecznie.