Co warto zobaczyć przez dwa tygodnie? Jak ciekawie spędzić ten czas i zobaczyć możliwie najwięcej? W tym wpisie postaramy się znaleźć odpowiedzi na te pytania oraz przynajmniej odrobinę przybliżyć piękno tej wyspy.
Jeżeli zastanawiasz się co warto zobaczyć na Krecie i ile spędzić na niej czasu, to znaczy, że masz te same dylematy, które mieliśmy także my przed wyjazdem. Nasza podróż trwała dwa tygodnie i z założenia była wyjazdem objazdowym. Uwielbiamy wolność, którą daje własny samochód, dlatego jest to jeden z ulubionych sposobów naszego podróżowania. Samochód wypożyczyliśmy w Chanii, gdzie dotarliśmy po niecałych czterech godzinach lotu. Pokażemy Ci więc co przed nami skrywała Kreta i co warto zobaczyć w dwa tygodnie na tej niesamowitej wyspie.
Plan wyjazdu
- WAW-CHQ-WAW
- 14 dni | wrzesień/październik
- samochód wynajęty na miejscu
- Chania – Kisamos – Balos – Elafonisi – Falasarna – Rethymno – Heraklion – Georgioupolis – Sitia – Karpatos
- prom Sitia – Karpatos – Sitia
- hoteliki i pensjonaty wyszukiwane na miejscu
- wieczorami w lokalnych tawernach
- dostępne w galerii


Chania i okolice
Rozpoczeliśmy od Chanii, w której spędziliśmy w sumie trzy dni i wydaje się, że był to czas wystarczający na to miejsce. Chania jest uroczym, romantycznym miejscem z przepięknym portem i spektakularnie umiejscowioną latarnią morską. Wszystkie opinie na temat tego miejsca nie są przesadzone. Będąc na Krecie trzeba po prostu tu dotrzeć, to zdecydowane must see. Chania jest idealna na spacery zarówno w ciągu dnia, jak i wieczorem, czy w nocy. My lubiliśmy zwłaszcza wieczory, gdy knajpki zaczynały tętnić życiem, mury były pięknie oświetlone, a w wodzie odbijały się światła portu.

Zachodnia Kreta
Kissamos znajduje się w połowie drogi między Chanią a plażą Ballos. Stwierdziliśmy, że jest to
świetne miejsce wypadowe i zarezerwowaliśmy tam 3 noclegi. Mieszkaliśmy w hotelu przy samej plaży zasypiając i budząc się przy szumie fal. Gdyby nie położenie naszego hotelu uważalibyśmy, że 3 dni spędzone w tym miejscu to za dużo. W samym miasteczku znajduje się krótka nadmorska promenada z restauracjami i jedna bardziej reprezentacyjna uliczka w centrum miasta. Warto zatrzymać się tu chociażby przejazdem na obiad, jednak dłuższy pobyt można planować gdzieś indziej.



Wyjeżdżając na Kretę w głowie mieliśmy obrazki przepięknych lagun i plaż. Zdecydowaliśmy się odwiedzić trzy najpiękniejsze z nich, czyli Balos, Falasarnę i Elafonisi. Z tych trzech dla nas najładniejsza była ta ostatnia.
Plaże na zachodzie wyspy
Balos – chociaż przepiękna, jednak niezwykle zatłoczona. Widok na roztaczającą się lagunę z pobliskich wzgórz robi wrażenie. Zdecydowanie jeden z najładniejszych krajobrazów na wyspie.
Na szczęście na Balos można dotrzeć też promem bez pokonywania tej wymagającej trasy. Promy wypływają z Kissamos i Kastelli. Należy pamiętać, że rejsy sprzedawane są na konkretne godziny i należy tych godzin przestrzegać. W październiku pływał tylko jeden prom dziennie. Prom ma jeszcze jedną zaletę – plażing na wyspie Gramvousa, która jest przystankiem na
trasie.
Falasarnę widać z daleka. Droga do niej prowadzi przez wzgórza. Zjeżdżając z nich możemy podziwiać plażę w całej okazałości. Plaża jest szeroka i może w tym tkwi jej urok. Na nas nie zrobiła większego wrażenia, chociaż widzieliśmy tam największe fale podczas naszego pobytu na wyspie. Obok głównej plaży znajduje się Falasarna baby, spokojna, mniejsza plaża idealna dla
rodzin z dziećmi.
Największe wrażenie zrobiła jednak Elafonisi – popularna plaża z różowym piaskiem. Niestety nie spędziliśmy na niej za dużo czasu i gdybyśmy mieli kiedyś okazję tam wrócić, to na jej rzecz zrezygnowalibyśmy z Falasarny. Aby uniknąć rozczarowania nie nastawiajcie się jednak na spektakularne widoki i intensywny różowy kolor. Róż jest prawie niewidoczny gołym okiem. Nie zmienia to faktu, że plaża jest piękna, spokojna, z rodzinnym klimatem. Może dlatego, że jest położona najdalej, odwiedza ją nieporównywalnie mniej osób niż Balos.
Rhytymno i Heraklion
Po dniach odpoczynku spędzonych na plażach niczym z broszury biura podróży przenieśliśmy się do miast. Odwiedziliśmy Rhytymno i Heraklion i tym pierwszym miastem byliśmy bardzo zawiedzeni. Miała to być druga Chania, jednak poprzeczka została ustawiona zbyt wysoko. W miasteczku, owszem, znajduje się długa promenada z knajpkami, stare budowle, jednak nam brakowało tego „czegoś”. Może gdybyśmy najpierw zwiedzili Rhytymno, a potem Chanię, mielibyśmy inne przemyślenia, a tak pozostał u nas duży niedosyt.
Heraklion zostawiliśmy sobie na koniec, gdyż to z tego miasta miał odbywać się nasz lot powrotny. Niestety lot został odwołany, wracaliśmy z innego portu lotniczego i w konsekwencji zabrakło czasu na jego zwiedzanie. Udało nam się tylko szybko rzucić okiem po drodze jadąc na wschód wyspy, z której odpływał nasz prom.

W drodze na prom spędziliśmy jeszcze leniwy dzień w Georgopolis, w którym główną atrakcją jest Kościół położony na grobli. Miejsce idealne do malowniczych, pięknych zdjęć, a spokój miejsca zachęca do spędzenia tam chociaż kilku godzin.
Karpatos
Następnych kilka dni spędziliśmy na malowniczej wyspie Karpatos, która bez wątpienia była naszym podróżniczym odkryciem. Bajkowe zachody słońca i widok na promenadę z okien naszego pokoju na długo zapadnie nam w pamięci. Karpatos spodobała nam się tak bardzo, że poświęciliśmy jej osobny wpis. Zdjęcia oraz naszą relację z pobytu na tej wyspie znajdziesz tu: Karpatos – odpoczynek w greckiej atmosferze.
Zdjęcia z wyjazdu
Więcej zdjęć z wyjazdu na Kretę znajdziesz w galerii.