Po intensywnych kilku dniach spędzonych na zachodzie Stanów Zjednoczonych znowu wracamy na wschód. Tym razem lecimy do Bostonu. Udało nam się znaleźć całonocny lot, przez co nie tracimy ani chwili i mamy cały dzień na zwiedzanie. Na miejscu wypożyczamy samochód i ruszamy w drogę.
Lotnisko położone jest kilka kilometrów od centrum miasta. Do Bostonu docieramy więc ok. 9:00 rano i od razu kierujemy się nad wodę. Pogodę mamy idealną i mimo wczesnej pory, w porcie kręci się już dużo ludzi. Mamy szczęście, poranek umila nam muzyka z pobliskiego festynu. Przedpołudnie spędzamy więc, siedząc na trawie i obserwując lokalne życie.
Miasto i jego atmosfera tak bardzo przypadają nam do gustu, że szkoda nam wyjeżdżać. Decydujemy się na to dopiero późnym popołudniem i kierujemy się w stronę Kanady…