Nasza podróż trwa zaledwie cztery dni, a już byliśmy w Bangkoku, Tajpej i na Bali, a słowa te piszemy z Jawy. Świat najwyraźniej staje się co raz mniejszy.
Dotychczas najwiecej czasu spędziliśmy na Tajwanie, gdzie wjechaliśmy na szczyt Tajpej 101. Widok z góry tego niezwykłego drapacza chmur oraz wjazd na 98. piętro najszybszą na świecie windą pasażerską robi niesamowite wrażenie. Przykładem niech będzie chociaż to, że ciśnienie w uszach podczas tej krótkiej trasy trzeba było kilkukrotnie wyrównywać.
Wczorajszy wieczór spędziliśmy w Kucie, mieście przyciągającym głównie surferów i imprezowiczów, a dzisiaj jesteśmy już na Jawie. Spędzamy wieczór przy lokalnym piwku, czekając na zmianę pogody, która dzisiaj zaskoczyła nas deszczem i pokrzyżowała plany zwiedzenia jednej z największych atrakcji Indonezji – świątyni w Borodurum. Mamy tym samym nadzieję zobaczyć ją jutro o wschodzie słońca. Oznacza to niestety, że na miejscu musimy być już o 4:00 rano. Ale czego nie robi się dla widoków, które na długo zostają w pamięci. Mamy tylko nadzieję, że uda wstać się o tej nieprzyzwoitej porze, zwłaszcza że deszczowy wieczór umila nam lokalne piwko. Wszak trzeba dzisiaj wypić zdrowie Gosi (naszej świadkowej) – 100 lat, Gosiu!
Początek podróży mamy bardzo intensywny, nie ma czasu na odpoczynek. Najbliższy zapowiada się dopiero za kilka dni, ale za to na rajskich wyspach nie opodal Bali. Ku przygodzie…
Zdjęcia będą jak znajdziemy lepszy Internet.